Jak już wiecie największą pasją Kate jest muzyka. A
szczególne miejsce w jej życiu zajmuje dźwięk pianina, który stara się
zrozumieć, poczuć i przekazać. I to właśnie muzyka była pierwszą inspiracją dla
jej małego, biżuteryjnego świata. ..
Pianino inspiruje. Nie wiem czemu upodobałam sobie akurat
ten instrument. Może intrygowała mnie jego tajemnica- to jak z, na pierwszy
rzut oka, niepozornych klawiszy można wydobyć coś tak niezwykłego. Fascynuje
mnie jego mechanizm, to jak mnóstwo malutkich młoteczków pracuje uderzając w
struny, przenosząc to, co chcę wyrazić,
zamieniając to w melodię. Fascynuje mnie jego dźwięk- czuję emocje muzyka,
który na nim gra. Trudno to opisać, albo porównać do czegoś innego, pianino ma
duszę, a w połączeniu z duszą niezwykłego muzyka tworzą magiczny duet. Ja swój
znalazłam. Duet (kompozytorkę i klawisze), który jest dla mnie największą inspiracją, wzorem i niesamowitą grą
emocji i dźwięków.. dziękuję..
Dlaczego nie gitara? (pomijając fakt, że moja ręka nie
obejmie dobrze gryfu, żeby poprawnie złapać akordy;) – nie czuję tego
instrumentu. A czy czuję pianino? Nie wiem, mam wrażenie, że z każdym dniem
odkrywam w nim coś nowego, coraz bardziej z nim „współpracuję”- pozwala mi się
poznać, a ja uczę się jego wrażliwości. Może to, co napisałam brzmi lekko
dziwnie, ale chciałam Wam przedstawić moją największą inspirację i pasję.
Wracając do biżuteryjnego świata- motyw pianina przewija się
na wielu moich pracach. Tym razem nie są to makramy, ale ścieg peyote i drobne
koraliki- takie prace lubię najbardziej (mimo, że ich wykonanie zajmuje
zdecydowanie więcej czasu), bo mogę kreować nowe wzory i mam większe
możliwości. Pomysł na te bransoletki od dawna chodził mi po głowie, aż w końcu,
jakiś czas temu, usiadłam, wzięłam kratkownicę i zaczęłam przenosić go na
papier. Trochę obliczeń, przekreśleń i powstała klawiszowa „wizja”. Brakowało
mi tylko nut. A właściwie to aż. I znowu obliczenia, i myśl- jak pokazać
pięciolinię, jak nuty, jak je połączyć. Nuty też nie są przypadkowe- to
fragment jednego utworu, który jest mi bardzo bliski i który zawsze mnie
motywuje. Widziałam ten wzór w wyobraźni i po paru próbach udało mi się w końcu
zrealizować mój pomysł. Teraz zostało już tylko wykonanie. Czy długo ją
plotłam? Trudno powiedzieć, bo robiłam ją głównie w wolnych chwilach. Ale po
skończeniu jest dokładnie taka, jaką chciałam, żeby była. A wygląda tak:
Później wyplotłam jeszcze złotą- tutaj nuty są bardziej widoczne:
I tak moja przygoda ze ściegiem peyote zaczęła się na dobre
i coś czuję, że tak szybko się nie
skończy;)
Cudownie!
OdpowiedzUsuń