Dzisiaj, jak pewnie wiecie, obchodzimy Międzynarodowy Dzień Muzyki (International Music Day) (ustanowiony przez UNESCO w 1949 roku). Z tej okazji chciałam podzielić się z Wami moim nowym "dziełem":) i przybliżyć Wam część moich muzycznych inspiracji.
Jakiś czas temu postanowiłam, że muszę kiedyś pojechać do Mediolanu. Ot takie "małe" marzenie. A dlaczego akurat to miasto? Bo jest tam (poza wieloma pięknymi zabytkami) pewien niezwykły teatr... Teatr Operowy- Teatro alla Scala. Będąc dzieckiem wyobrażałam sobie jego wnętrze (tak tak, to były czasy, kiedy nie było jeszcze Internetu..), oglądając pocztówki, małe wycinki w gazetach, które kupował Dziadek (meloman) i marzyłam... Ale skąd w ogóle zainteresowanie operą? Właśnie od Dziadka. To on zaraził mnie tą muzyką. Nieco inną niż współczesna. Ale też piękną.
Ale wracając do Mediolanu.. No i tak sobie marzyłam. Że może kiedyś, pewnego pięknego dnia wejdę do tej La Scali, poczuję tę atmosferę, będę w miejscu, w którym swoje dzieła wystawiali najwięksi kompozytorzy, miejscu, które było swego rodzaju wyrocznią. Będąc dzieckiem- byłam zafascynowana tym teatrem, chciałam poczuć jego magię.. Minęło parę ładnych lat.. Pasja do opery wróciła. W momencie, kiedy obejrzałam na kinowym ekranie inaugurującą sezon Traviatę (właśnie w La Scali). Pamiętałam melodię, uwielbiałam Verdiego. Nie mogło być inaczej.. A chociaż.. Przy okazji odkryłam "mój" klasyczny głos. Sopranistkę koloraturową, która mnie zachwyciła. Swoją wrażliwością, emocjonalnością, sposobem śpiewania, tembrem głosu..* Niewiele jest w świecie operowym takich śpiewaczek, które nie tylko odgrywają rolę, ale po prostu się ją stają (i tu też ukłony w stronę naszej "szczecińskiej" mezzosopranistki:)
I marzenie wróciło. Pojechać tam. Do Mediolanu- tam, gdzie występują najlepsi.
I pojechałam. Udało mi się. Weszłam do środka. Było dokładnie tak, jak to sobie wyobrażałam. I do tego jeszcze- na scenie- fortepian i próba wieczornego koncertu... Znając mnie- wiecie jak się wtedy czułam:) W tamtym momencie nie mogłam chcieć więcej. Byłam w miejscu, od którego wszystko się zaczęło... I na pewno tam jeszcze wrócę...
Nieco wcześniej - jak dowiedziałam się, że w programie wycieczki jest też Milano, wpadłam na pomysł zrobienia bransoletki. Chciałam żeby nawiązywała do mojego ulubionego instrumentu i jednocześnie do La Scali. Po chwili zastanowienia się i wykreowania projektu, przystąpiłam do pracy. I tak powstała ona:
Chciałam uzyskać wrażenie przetarć kurtyny przez którą przebija klawiatura pianina. Pracowałam, tradycyjnie już- na TOHO 15/o i nici One-G (+skóra i napa- wszyte cienką nicią monofilową).
Kończyłam ją o 2 nad ranem (czy jak niektórzy wolą- w nocy) tuż przed wyjazdem. Tak, żeby móc zabrać ją ze sobą. Tam. Miałam plan. I wiecie co? Udało się :)
Teraz ma dla mnie jeszcze większą wartość. I przypomina mi, że warto podążać za i spełniać swoje marzenia. Bo kiedy, jak nie teraz? :)
"Muzyka to lek,
Na smutek i gniew,
Reszta jest tylko tłem..."
Ciao!
KQ
*I jeszcze mały bonus- do posłuchania. Właśnie z La Scali (z grudnia ubiegłego roku)- Traviata:
(Diana Damrau jako Violetta, aria: Addio, del passato, kompozytor: Giuseppe Verdi"
a jak się Wam spodoba, to tutaj znajdziecie więcej;) :
Der Holle Rache (Mozart, Czarodziejski Flet, aria Królowej Nocy) (według wielu jedno z najlepszych wykonań w historii)
i Numi, respiro.. Ah, lo sento (Salieri, L'Europa riconosciuta, aria Europy)
Marzenia warto spełniać :) a bransoletka bedzie przypominać o ich spełnieniu :)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPewnie, że warto! :) Każdemu polecam! Pozdrowienia;)
UsuńBardzo stylowa bransoletka :) I fajna muzyczka, szczególnie z tego ostatniego linku!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo!:) Cieszę się, że się spodobała;) (ta pewnie też przypadnie Ci do gustu- https://www.youtube.com/watch?v=wwMNYKcbcIM ;) pozdrowienia!
Usuń